sobota, 30 października 2010

Jak to się zaczęło?

Jak większość kobiet zawsze marzyłam o małym, różowym i ślicznym dzidziusiu. Chciałam jednak sama decydowac o losie i czasie kiedy to się stanie. Tak wiec najpierw postanowiłam skończyć studia, dostałam pracę, kupilimy z Panm Mężem mieszkanie i zaczęło się! Jeżeli kobiecie udało się zajść w ciążę bez problemu to nigdy mnie nie zrozumie. Nie mówię tu tylko o kochanej rodzinie i znajomych, którzy jak zdarta płyta pytali kiedy w końcu zajdę w ciążę i zawsze przez przypadek ktoś miał  namiar na super fachowca (oczywiści ginekologa), który tylu ludziom pomógł. Zdarzały sie też propozycje umówienia nas do jakiegoś szamana bo ma taką dobrą aurę. Przy każdej okazji urodzin, imienin i świąt słyszałam to samo życzenie.
Wiem, wiem. To wszystko wynikało z miłości i troski o nas, ale nasze współżycie w celu osiągnięcia małego, różowego dzidziusia stało się debatą rozmów rodziny (no bo ta pozycja jest lepsza, penetracja większa i koniecznie NOGI DO GÓRY!!!). Szczerze miałam dość. 
Na domiar złego zaczęliśmy się leczyć z powodu niepłodności (tak medycyna określa parę, która pomimo starań przez 12 miesięcy nie jest w stanie samodzielnie począć dziecka). To dopiero była jazda. Skończyły sie spontaniczne "numerki" po lampce wina, a zaczęła się ostra robota. Od 4 do 8 dnia cyklu należało zachować powściągliwość, a potem codziennie do 14 dnia. Nie istotne masz ochotę na seks czy nie, zawsze mogło być tak, że to był TEN dzień i nie można go było przegapić. Do wyboru był jeszcze "numer" z USG i wtedy jak jajeczko urosło no to już na 100% trzeba się brać do roboty. My kobiety mamy łatwiej. Może być nam przyjemnie, miło i bez orgazmu, ale panowie?! W pewnym momencie zrobiło mi się szkoda Pana Męża, który poczatkowo cieszył się, że ma seks przepisany przez lekarza (i to w tej czestotliwości) ale po pewnym czasie czując presję bardzo się męczył. I wtedy powiedziałam dość. Czułam się jak zwierzątko.
Zawsze w głębi duszy wierzyłam (a może sobie wmawiałam), że przyjdzie na nas czas prędzej czy później. No i udało się! Jestem w ciąży w chwili kiedy się tego najmniej spodziewałam. Totalna wpadka po 6 ltach starań it to zupełnie naturalnie! :) Czasami fisiuję, że jestem stara, że może coś się nie uda, że jak ja sobie poradzę w domu (zawsze bardzo aktywnie żyłam). Dlatego zaczęłam pisać bloga. W końcu mogłam napisać to, co mnie przez tyle lat męczyło. A teraz? Mam nadzieję, że pisząc nie będę fiksować i to ma być mój prywatny terapeuta. :))